Wyprawa do Niemiec, do Badenii - Wirtembergii, do Stuttgartu to było wielkie marzenie Adasia. Ale nie byłabym sobą, gdybym przy okazji nie zrealizowała własnych celów, związanych z tym regionem. Jak już pisałam w poprzednich częściach, Baden-Baden (nasza baza) leży tuż przy granicy niemiecko-francuskiej, stąd godzinkę drogi na wschód do niemieckiego Stuttgartu i godzinkę drogi na zachód do francuskiego Strasbourga. Nie mogłam więc sobie odmówić tej przyjemności, aby nie pojechać do stolicy Alzacji i do jednej z trzech stolic, obok Brukseli i Luksemburga, Unii Europejskiej. |
 |
Alzacki Strasbourg - po lewej stronie rzeki Ill - Ilè Grandè, a po prawej - Neustadt |
Rankiem, kiedy tego dnia wsiadałam do samochodu i z Baden-Baden ruszaliśmy na wymarzoną wycieczkę do Strasbourga, czułam się, jakbym jechała na randkę - motyle w brzuchu, kluska w gardle, lśniące oczy… Nawet moje Chłopaki zauważyły, że jestem mocno podekscytowana. Jechałam z pół przymkniętymi powiekami, oglądając świat zza szyb samochodu w lekkim letargu pragnienia, które właśnie miało się ziścić. Odpłynęłam w refleksyjną odchłań istnienia w czasoprzestrzeni odrealnionej, w której rzeczywistość utkana z sennych miraży, miała się spełnić, bo przecież „wszystko się może zdarzyć, gdy głowa pełna marzeń”. Powtarzam często za słowami piosenki Anity Lipnickiej. Nawet nie wiem, kiedy przekroczyliśmy granicę niemiecko-francuską, żadnych szlabanów, żadnych bramek, po prostu pojawiły się nagle francuskie nazwy i zorientowałam się, że jestem we Francji. To nie pierwszy mój pobyt w tym kraju. Zwiedzałam południe Francji - zjawiskową Prowansję. W Nicei spędziliśmy uroczą noc, w Cannes zostałam uwieczniona na czerwonym dywanie, w miejscach ociekających lawendą z jednej strony, a zielono-żółtawymi winnicami po horyzont, z drugiej strony, gdzie tworzył Sézan czy Gauguin, doznawałam zmysłowej euforii. Ale nie byłam w Paryżu na przykład, gdyż nie bardzo mogłam namówić Mężusia, który pracował w Paryżu przy Wieży Eiffla pół roku, a Francję zwiedził od Marsylii po Hawr, od Strasbourga pa Bordeaux. Ale w tym roku zamierzam w końcu zobaczyć Paryż. A ponieważ Mężuś również pracował w Strasbourgu, więc mieliśmy osobistego przewodnika.
 |
Strasbourg - Grande-Ile (Stare Miasto) |
Strasbourg to stolica Alzacji - najmniejszej i najpiękniejszej, wysuniętej najbardziej na wschód prowincji francuskiej. Od wschodu jej granicę stanowi Ren, a od zachodu masyw górski Wogezów, zbudowanych z kolorowego piaskowca. Malownicze góry poprzecinane licznymi dolinami pełnymi tajemniczych klasztorów i baśniowych zamków położonych wśród idyllicznej przyrody, niczym niezmąconej ciszy, czasami przerywanej trelami i świergotami ptactwa, stanowią nie lada gratkę dla turystów. Na nizinie nadbrzeżnej wokół Renu pełnej dobrze znanych nam białych bocianów, rozciągają się, jak okiem sięgnąć, chryzolitowe winnice, bo Alzacja winem płynie… W regionie tym znajduje się 5000 winnic. Wina alzackie są znane na całym świecie. Stolicą wina jest baśniowe miasteczko Colmar, gdzie w klimatycznych uliczkach kolorowe domki, jak z pierników, przylepiony jeden do drugiego, mogłyby być ilustracją do zaczarowanych opowieści.
 |
Baśniowy Colmar |
Strasbourg powstał w 12 roku p.n.e. W połowie I wieku n.e. wszedł w skład państwa Franków. Położony na styku granicy francusko-niemieckiej na Renie, jak i cała Alzacja, był łakomym kąskiem, zarówno dla Francji, jak i Niemiec. Dlatego oba państwa przez całą burzliwą historię tej krainy toczyły zażarte boje. A Strasbourg raz niemiecki, raz francuski korzystał na wpływach przenikających się kultur Franków i Germanów. Te przenikające się kultury, francuska finezja i niemiecki porządek, dały niepowtarzalny charakter miastu w zabudowie, zabytkach, sztuce, a nawet kuchni. Często o Strasbourgu mówi się, że jest najbardziej niemieckim z francuskich miast, dlatego współcześnie stał się symbolem pojednania francusko-niemieckiego oraz symbolem pojednania całej Europy. Stąd miasto otrzymało miano jednej ze stolic Unii Europejskiej, obok Brukseli i Luksemburga. Tam swoje siedziby mają: Rada Europy, Europejski Trybunał Praw Człowieka, Parlament Europejski oraz Eurokorpus.
 |
Parlament Europejski w Strasbourgu |
W Strasbourgu w sposób wysmakowany nowoczesność ze szkła i stali koreluje z historyczną przeszłością, alzacka tożsamość z europejską wielokulturowością, dając miastu niepowtarzalny klimat. Po prostu kocham zwiedzać miasta, a europejskie w szczególności. Byłam w wielu zakątkach świata, ale Europa zawsze jest w stanie mnie uwieść i przyprawić o drgania serca. Zwiedzanie miasta zaczynamy od Grande-Ile, czyli Starego Miasta, w całości wpisanego na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, które zaczyna się na największym i najznamienitszym placu, wpisanym na Listę Narodowego Dziedzictwa UNESCO - Placu Klebera, który upodobały sobie luksusowe marki światowe. Stoję na skraju placu od strony południowej, biorę kilka głębokich oddechów, uśmiecham się i szczypię w rękę…
 |
Płac Klebera - widok od strony południowej |
 |
Moje Chłopaki na tle fontanny, których we Francji i Niemczech wszędzie pełno😀 |
A więc jestem gdzieś między Niemcami a Francją, w zaczarowanym zakątku alzackiej ziemi, a jednocześnie w środku Unii Europejskiej jako wspólnoty. Latami całymi marzyłam o tym momencie, o tej chwili, gdy będę mogła pomyśleć jestem w Strasbourgu. I wiem na pewno, że wrócę do Alzacji, jeszcze nie wiem, jak i kiedy, ale wrócę… Naprzeciwko mnie, na drugim krańcu placu, lśni neoklasycystyczny Pałac Aubbete, zbudowany w XVIII wieku pełnił funkcje wojskowe. Dzisiaj mieści się w nim ekskluzywne centrum handlowe, bo trzeba powiedzieć, że na placu miesza się historia ze współczesną komercją. Jestem oczarowana zabytkowym charakterem miejsca, a jednocześnie zachwycona kamienicami, kamieniczkami, domami, domkami, które w różnorodności kształtów i barw zachowują niepowtarzalną wyjątkowość. Zmierzamy do centralnego punku placu - pomnika francuskiego gen. Jeana-Babtiste Klebera, którego szczątki są złożone w krypcie pod pomnikiem.
 |
Pomnik generała Klebera i my😀 |
 |
Domy, domki, domeczki - a w nich centra handlowe, sklepy, sklepiki, butiki, kramy, kramiki od luksusowych marek po alzackie pamiątki👍👌👍 |
Nacieszywszy oczy, ruszamy w stronę Placu Johanna Gutenberga. Miejsce to jest etapem w drodze do boskiej Katedry Notre Dame. Rozglądam się wokół, niosą mnie, jak na skrzydłach, mieszczańskie obrazy z dawnych wieków, dzięki którym zatapiam się w mój ukochany świat przeszłości, Jestem pięć centymetrów nad ziemią, bo spełniam marzenia, choć nie było to łatwe. Postać Gutenberga jest mi bardzo bliska, gdyż to on właśnie wymyślił druk na skalę przemysłową, dzięki czemu słowo pisane trafiło pod strzechy. Dużo o nim wiem, dużo o pierwszych manufakturach drukarniach, pierwszych wydawnictwach. Swego czasu bardzo interesowałam się historią pisma, druku i książki, która do dzisiaj jest dla mnie fascynującym przedmiotem. Zamieniłam trzy słowa z Gutenbergiem, dziękując mu za druk i ruszyliśmy dalej…
 |
Pomnik Johanna Gutenberga - mój idol🙃😀🙃 |
 |
Wchodzimy na Plac Gutenberga |
Idziemy klucząc po zabytkowych ulicach, w paradzie innych turystów, którzy zmierzają w tym samym kierunku - do Katedry Notre Dame, nie mylić z paryską Notre Dame, tak nazywa się wiele katedr, bo oznacza to: Katedra Matki Bożej. Nagle wyłania się monumentalna postać budowli, wciśnięta pomiędzy zabytkowe kamienice na końcu uliczki, która prowadzi nas na Płac Katedralny, aby to cudo zachwyciło mnie nieskończonym pięknem architektonicznym. Tak nieskończonym, gdyż można na takie piękno patrzeć w nieskończoność i nigdy nie mieć dość…. To tak, jak z Kościołem Mariackim w Krakowie. Podczas każdego pobytu muszę odwiedzić świątynię, której atmosfera jest bezcenna.
 |
Niesamowity widok na zachodnią fasadę Katedry Notre Dame |
 |
Widok Katedry wśród zieleni |
Staję jak wryta!!! Takie widoki zapamiętuje się do końca życia, ja na pewno. Jestem szczęśliwa… Unoszę głowę wysoko, strzelista wieża spogląda na mnie z góry, jakby chciała powiedzieć: „Ach, ci ludzie to jakieś małe istoty...” Strzelista iście gotycka północna wieża kościoła mierzy 142 m wysokości: w latach 1625 - 1824 była najwyższym budynkiem świata. Jest to bezcenny zabytek średniowiecznej architektury, łączący cechy późnego romanizmu z wczesnym gotykiem francuskim i dojrzałym gotykiem niemieckim. Budowana, z czerwonego piaskowca o wyjątkowym różowawym odcieniu, przez setki lat (1176 - 1439) ma wymiary boiska do piłki nożnej - 118 m długości i 51 m szerokości. Łączy w sobie francuską robotę z niemieckim porządkiem i wyjątkową harmonią, co daje germański charakter. Wchodzimy na Plac Katedralny - jestem pod ogromnym wrażeniem monumentalnej, niebotycznej Katedry, która zachwyca nie tylko rozmiarami, ale gotykiem w najczystszej postaci i średniowieczną sztuką rzeźbiarską. Obchodzimy dookoła olbrzymi zabytek, z głowami zadartymi do góry, aby dokładnie zapamiętać ten obraz i zabrać ze sobą w dalszą drogę życia. Ale oczywiście musi być kawusia w kawiarence najbliżej Katedry, aby napatrzeć się, nakarmić zmysły i emocje. Siadamy naprzeciwko świątyni. Czuję się wyjątkowo po prostu, otulona historią, średniowieczną architekturą, gotycką sztuką.... Przymykam powieki, gra światła, cichy uliczny gwar tysiąca języków, zapach, roznoszony przez lekki wiatr i smak wszechobecnej kawy, pozwala delektować się chwilą i mieć nieodparte wrażenie celebry… Jest pięknie… Z letargu budzą mnie Chłopaki, idziemy zwiedzać wnętrze Katedry...





Wchodzimy do środka - trzynawowy kościół w półmrocznej aurze, w swej czystej, surowej, gotyckiej formie, z bezcennymi dziełami kamiennych rzeźb i niezwykłego ołtarza, z witrażowym barwnym, choć nikłym światłem, z powagą ciszy i mistyczną aurą po prostu mnie zniewala... Tu modlitwa, refleksja czy kontemplacja jest wyjątkowym doświadczeniem metafizycznym, które w swej boskości jest absolutem istnienia. Oddycham głęboko, otulam się transcendentalną energią, żarliwie błagając o rozwiązanie problemów nie do rozwiązania... Jeszcze nie wiem o najgorszym - chorobie mojej Mamy, która mnie powali🥲Ale w świątyni doznaję emocjonalnej ulgi. Jest we mnie tyle nadziei, wiary, niczym niezmąconego spokoju, że jestem przekonana, że wszystko się ułoży... I tak się stało.... Nie sposób zwiedzać Katedrę, nie zatrzymując się przy średniowiecznym cacku - zegarze z XIV wieku, którego złote wskazówki pokazują czas słoneczny, srebrne - czas środkowoeuropejski. Zegar wskazuje również położenie słońca i księżyca, a w południe uruchamia się mechanizm, poruszający figurami Chrystusa i apostołów.
 |
Chłopaki przed zabytkowym zegarem
|
 |
Zegar w całej okazałości
|
 |
Mężuś zawsze dba o nasze szczęście....
|
 |
Gotyk w czystej postaci |
|
|
|
 |
Ambona - cenny przykład średniowiecznej architektury
|
Wychodzimy z półmroków Katedry, słońce razi oczy, jest jakoś za jasno, za kolorowo, za zgiełkliwie, w ogóle za... Jestem w innym świecie - gdzieś między niebem a ziemią, między ciszą a spokojem... Ale muszę szybko wrócić do rzeczywistości, gdyż podjeżdża turystyczna kolejka. Wsiadamy, aby wyruszyć w zaczarowaną podróż malowniczymi, wąskimi uliczkami, zagubionymi wśród szmaragdowych kanałów Petite France, czyli Małej Francji. Jest to niezwykle klimatyczne miejsce, gdzie znajdują się perełki architektury, będące największymi skarbami Alzacji. Nazwa pochodzi od szpitala, który powstał w tym miejscu. Leczono w nim chorobę francuską, czyli kiłę, w związku z tym polska nazwa nie powinna brzmieć Mała Francja, tylko Mała Franca... Była to dzielnica rybaków i grabarzy, do dzisiaj ulice noszą nazwy tych profesji. Obecnie to niezwykle urokliwy zakątek kolorowych domków z XVI i XVII wieku, o typowej dla Alzacji konstrukcji szachulcowej (czyli muru pruskiego), tonących wśród różnobarwnych kwiatów, tworząc obraz ilustracji baśniowych. Tu znajdują się hotele, knajpki, knajpeczki, które kuszą alzackimi kulinariami. Budowlą górującą nad Petite France jest Ponts Couverts, wybudowany w XIII wieku, zadaszony most, z masywnymi trzema wieżami, pełniącymi pierwotnie funkcje obronne. Zwiedzaliśmy ze słuchawkami na uszach z polskim przewodnikiem, więc naprawdę otrzymaliśmy dużo ciekawych informacji, które w połączeniu z obrazami dały niesamowity efekt ważny dla kompletnego turysty.
 |
Urocza Petite France
|
 |
Kolejka kluczy wśród wąskich i krętych uliczek
|
 |
Zjawiskowy domek, w którym dawniej znajdowała się ochronka dla dzieci |
 |
Po lewej stronie rzeki Ill - Ile Grande, a po prawej Neuestadt
|
 |
Super wycieczka
|
 |
Ponts Couverts - zadaszony most
|
 |
Petite France tonie w różnobarwnych kwiarach
|
 |
Zabudowa szachulcowa
|
Przechodzimy na prawy brzeg Renu do Neustadt (Nowego Miasta), zwanego również Dzielnicą Niemiecką. która została rozbudowana w latach 1871 - 1914, kiedy to Strasbourg znalazł się w rękach Cesarstwa Niemieckiego. Powstała wtedy bardzo rozległa zabudowa, zaprojektowana z rozmachem, obejmująca wiele monumentalnych budowli, uważana jest za najlepszy przykład urbanistyki i architektury przełomu XIX i XX wieku. Styl zabudowy jest eklektyczny. Mimo, że istnieją tu budowle w stylu neorenesansowym, neogotyckim, czy secesyjnym, to całość sprawia wrażenie pewnej jednolitości, co daje budulec - piaskowiec z Wogezów. Tu znajduje się Teatr Narodowy, Biblioteka Narodowa i Uniwersytecka, Siedziby rządowe, budynki uniwersyteckie, nowoczesne domy mieszkalne, z przełomu wieków XIX i XX, które zaopatrzone były w bieżącą wodę i ogrzewanie. Najważniejsze miejsce Neustadt to Plac Cesarski, wokół którego miejsce zajmują budynki użyteczności publicznej.
Strasbourg to również kulinaria francusko-niemieckie, których zapachy roznoszą się w uroczych uliczkach, gdzie restauracyjek, knajpek, kawiarenek jest do wyboru do koloru… Kusimy się na jedną z nich, aby skosztować specjałów alzackich. Obsługa mówi po francusku i po niemiecku, więc nie mamy kłopotów z dogadaniem się… Angielski najmniej oczekiwany, bo to jednak Francja, hahahaaa…. Zostajemy przy kulinariach francuskich i spędzamy miły i smaczny czas w knajpce w uliczce przy Katedrze.
Intensywny dzień pełen niesamowitych wrażeń i doświadczeń dał się we znaki, ale też dał fantastyczną energię i satysfakcję z realizacji marzeń. Wracałam do Baden - Baden szczęśliwa i spełniona. Strasbourg spełnił moje oczekiwania nad wyraz, a emocjonalno-zmysłowa przygoda będzie do końca żyła na rolce mojej pamięci.
Cała Joanna!��
OdpowiedzUsuńOj, widać, że ktoś dobrze mnie zna… 🙃😃Pozdrawiam serdecznie💛💛
UsuńCzytanie Pani Bloga to niczym terapia na niepokój
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie💛Taki jest zamysł mojego pisania, niezależnie czy publikuję wspomnienia, czy teksty refleksyjno-motywacyjne, czy podróżnicze: „Ku pokrzepieniu serc”👍👌👍Pozdrawiam serdecznie💛💛💛
UsuńObserwuję Pani Bloga od samego początku. Pisany piękną polszczyzną, a to chyba najważniejszy atut.
OdpowiedzUsuńSama przyjemność czytać.
Dziękuję pięknie💛💛💛To dla mnie zaszyt, mieć takich wiernych czytelników💛❤️💛
UsuńWpis, jak zawsze poruszający swą treścią, pełen wiadomości, zachęcający do tego, by też marzyć! Jednak marzenia o podróżach, to nie wszystko. Pokazujesz, jak te marzenia realizować.
OdpowiedzUsuńNa zdjęciach widać Twoją szczerą radość z tego, co robisz.
Z podróżowania po świecie, ze zwiedzania. Nie da się tego ukryć! Swoją Pasją Podróżowania zaraziłaś Swoich Najbliższych. I to też Twój niewątpliwy sukces, Joasiu. Może największy.
Mając przyjemność Cię znać, wiem, że to wszystko co piszesz, jest szczere i prawdziwe.
Tak trzymaj i zarażaj nas, czytelników Twojego Bloga, swoim optymizmem i podejściem do życia, szczególnie teraz, w tych trudnych i tragicznych czasach.
Czekam na kolejny wpis.
Pozdrawiam serdecznie.
JM
Jaka piękna recenzja❤️👍👌❤️Dzięki wielkie❤️❤️❤️Rzeczywiście podróżowanie to moja pasja tak, jak smakowanie życia👍👌👍Teraz, kiedy mogę to robić każdego dnia, by żyć tak, jak chcę i jak lubię, jestem naprawdę szczęśliwa i spełniona👍🌸🙃😊Mam misję dzielenia się tym smakowaniem z innymi, by dać nadzieję i dużo optymizmu, by dać motywację i odwagę do spełniania marzeń… Pozdrawiam serdecznie❤️❤️❤️
Usuń