Krynica - Zdrój... Moje wojaże sanatoryjne....

                             Krynica - Zdrój, 21 maja 2021 r.

     Późna noc, w oknie majaczą kontury gór na granatowym niebie, na którym wesoło mruga do mnie  żółto - waniliowy rogal księżyca. Dookoła niema cisza, przerywana równym, spokojnym oddechem spowitego we śnie Mężusia. Patrzę na niego ze spokojem i czułością, wywołaną obecnością, której ciągle mam za mało. Tym razem udało się - ja dostałam skierowanie do sanatorium, a Mężuś komercyjnie - 2 tygodnie mi towarzyszy. Po prostu pięknie - 14 dni ze sobą i dla siebie. Na moim etapie życia nie ma większego luksusu niż zdrowie i obecność. A zdrowie zaczęło szwankować szybko! Pierwszy raz byłam w sanatorium w wieku 38 lat w Połczynie Zdroju, Krynica Zdrój to moja szczęśliwa dwunastka.... Dwanaście razy leczenie sanatoryjne z NFZ i ZUS, kilka razy turnusy komercyjne, kilkanaście razy rehabilitacje ambulatoryjne spowodowały, że operacyjny kręgosłup nie musi być operowany.... Przynajmniej na razie.... Dzięki sanatoriom i miłości do zwiedzania, byłam we wszystkich znanych uzdrowiskach w Polsce, od Cieplic, Kudowy, Polanicy, Dusznik, Świeradowa, poprzez Krynicę, Muszynę, Żegiestów, Szczawno, Szczawnicę, Rabkę, Iwonicz, Rymarów, Polańczyk, Solinę, Augustów, Inowrocław, Uniejów, Nałęczów po Sopot i Kołobrzeg. Ale jest uzdrowisko, które nazywam własną działką - mój Ciechocinek. Byłam tam niezliczoną ilość razy, w sanatorium z ZUS, na turnusach rehabilitacyjnych komercyjnych, na turnusach wczasowych, na weekendach, nawet w Święta Bożego Narodzenia i kilku Sylwestrach... Z Płocka mamy 80 km do Ciechocinka, więc od dziecka tam jeżdżę, bo to rzut beretem, a powietrze porównywalne z nadmorskim. Wszystkie z wymienionych miejscowości są również miejscowościami wypoczynkowymi, turystycznymi. Uwielbiam uzdrowiska, ich elegancję i szyk, ich estetykę, której nieodzownym elementem są parki zdrojowe, ozdobione starym drzewostanem, barwnymi krzewami, wzorzystymi, kolorowymi dywanami kwiatów,  ustronnymi skwerkami, fontannami, rzeźbami, pomnikami, między którymi wiją się alejki, tworząc  miejsca tyle urokliwe, co poetyckie i liryczne. Tam ławki zapraszają do odpoczynku i niczym niezmąconego relaksu, który koi zszargane  nerwy i wprowadza człowieka w blogostan.


Za nami Stary Dom Zdrojowy

Widok z okna naszej miejscówki na Beskid Sądecki

Widok z okna naszej miescówki, pod oknami szemrze Kryniczanka

Nad Kryniczanką, po lewej stronie słynna Romanówka

Pijalnia Główna - egzotyczna roślinność

Deptak nad Kryniczanką - w roli głównej Mężuś

  Dzięki funduszom Unii Europejskiej nasze uzdrowiska wypiękniały, nie ustępując w niczym uzdrowiskom europejskim. To, co odróżnia uzdrowiska od innych miejscowości wypoczynkowych, to cisza, wytworna, dystyngowana, przerywana śpiewem ptaków, szumem drzew, szmerem fontann, szemrzeniem potoków czy strumyków, czasami tworzącymi kaskady. Każde z uzdrowisk ma atrakcje: a to zabytki, a to muzea, a to szlaki turystyczne, a to miejsca, które są wizytówką danej miejscowości. Często też okolice są warte zwiedzania i turystycznej penetracji. Mam taki zwyczaj, że będąc w danym uzdrowisku, zwiedzam wszystko to, co warte jest zobaczenia. Turnus sanatoryjny trwa trzy tygodnie, więc na wszystko jest czas, na rozrywkę też - przede wszystkim na popołudniowe fajfy i wieczorne potańcówki. Uwielbiam tańczyć, może powinnam napisać uwielbiałam, więc każdy sanatoryjny wyjazd to 21 dni tanecznych szaleństw, oczywiście przede wszystkim dla zrzucenia wagi, ale taniec to uśmiech, to radość, to zabawa, często nazywana parkietoterapią, którą zalecają lekarze nie tylko w sanatorium zresztą, bo to endorfiny, potrzebne człowiekowi do życia jak powietrze. W pandemii nie ma tańców, nie ma wycieczek, nie ma spotkań towarzyskich, ale ja na szczęście jestem z Mężusiem, więc w pokoju organizujemy sobie wszystko: spotkania towarzyskie, tańce w postaci „pidżama party”, a ile jest przy tym śmiechu i radości....  Wszystko zależy od fantazji i wyobraźni, od naszej inwencji... Organizujemy we własnym zakresie piesze i samochodowe wypady czy wycieczki, zwiedzając okolice.

W restauracji na pstrągu i rydzach

Pstrąg rozpływa się w ustach

Rydze na masełku - niebo w gębie

Rybki i grzybki lubią pływać przecież😀😀😀

Dla zdrowotności, a ile radości...

     W Krynicy Zdrój, zwanej też Krynicą Górską jestem kolejny raz, więc orientuję się co i jak. Pierwszy raz byłam tu jako pewnie 14 - 15-latka. Niewiele pamiętam, ale jak przez mgłę widzę Stary Dom Zdrojowy - wizytówkę uzdrowiska. W 2004 r. z Mężusiem spędzaliśmy tu czas między Świętami Bożego Narodzenia a Nowym Rokiem. Fantastyczny wypoczynek, dużo zwiedzania, zaliczona Jaworzyna, Sylwester  na Górze Parkowej z Córuchną, która do nas dojechała. Jeden z tych Sylwestrów, których się nie zapomina.... Do dzisiaj wspominamy zabawę na świeżym powietrzu, z grzańcem i świniakiem z rożna, z nieustającymi tańcami i hulankami.... Było niezwykle wesoło.... W 2011 roku byłam w sanatorium w Żegiestowie, skąd bardzo blisko do Krynicy. Wsiadałam więc w samochód i jechałam, by powłóczyć się po głównym deptaku, zajrzeć do Romanówki, wypić kawę w Witoldówce, a wodę Jana w Pijalni Głównej, która zachwyca egzotyczną roślinnością. Odwiedziłam Górę Parkową latem, schodząc z niej alejami Parku Zdrojowego.

Szemrząca Kryniczanką

Nowe Łazienki, w których mieści się Muzeum Zabawek

Pomnik Adama Mickiewicza

Fontanna w parku przed Starym Domem Zdrojowym

     Krynica Zdrój - 2021’ zwana perłą polskich uzdrowisk to, w dużej mierze odnowiona, można by rzec odrestaurowana miejscowość, urokliwie położona w dolinie potoku Kryniczanka, otoczona zielonymi wzgórzami Beskidu Sądeckiego, którego szczyty nie przekraczają 1000 m n.p.m. Jeden z najwyższych to Jaworzyna Krynicka - 1114 m n.p.m., na którą wjeżdża kolejka gondolowa. Historia Krynicy sięga XVI wieku. Rozwój miasta wiąże się z odkryciem w XVII wieku leczniczych źródeł mineralnych, a zaczątkiem uzdrowiska był zbudowany w 1794 r. „Mały Domek”, w którym od początku XIX w. mieściły się pierwsze zakłady kąpielowe. Ale wielką erę Krynicy jako uzdrowiska rozpoczęła w drugiej połowie XIX w. działalność Józefa Dietla - profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego, uznawanego za ojca polskiej balneologii. W końcu XIX w. i na początku wieku XX Krynica była modnym i elitarnym miejscem pobytu i spotkań polskiej elity towarzyskiej i kulturalnej. Bywali tu: J. Matejko, A. Grottger, H. Sienkiewicz, J.I. Kraszewski, a w okresie międzywojennym: L. Solski, H. Modrzejewska, W. Reymont, Julian Tuwim, I.K. Gałczyński i oczywiście polski tenor znany na cały świat - Jan Kiepura, który wybudował luksusową modernistyczną willę - „Patrię”. Jako  sanatorium do dzisiaj służy kuracjuszom, a pomnik śpiewaka przypomina o bliskich kontaktach z Krynicą. Największym wydarzeniem kulturalnym uzdrowiska jest Europejski Festiwal im. Jana Kiepury, organizowany od ponad 50 lat na cześć artysty. W latach 1984 - 2011 dyrektorem artystycznym festiwalu był Bogusław Kaczyński, któremu i festiwal, i Krynica zawdzięczają światowy rozgłos. Nic dziwnego zatem, że wystawiono pomnik, który jest wyrazem uznania dla jego zasług. Inną postacią, która rozsławiła Krynicę, był malarz naiwny, prymitywista, jeden z najwybitniejszych na świecie tego kierunku - Nikifor Krynicki, dla którego małą ojczyzną była właśnie Krynica. Nad Kryniczanką w zabytkowej wilii Romanówka znajduje się Muzeum Nikifora, do którego zaglądam za każdym razem, kiedy tu jestem oraz pomnik artysty odsłonięty w 2005 r. na skwerze pomiędzy ulicami: Nikifora Krynickiego właśnie i Leona  Nowotarskiego.

Zabytkowa Romanówka - Muzeum Nikifora

Pomnik Nikifora Krynickiego

    Pobyt leczniczy w uzdrowisku rządzi się swoimi prawami. Przede wszystkim jest wystarczająco długi, aby się podleczyć i fizycznie, i psychicznie, boż człowieka trzeba rozpatrywać holistycznie w kontekście zrównoważonego rozwoju. I tak od lat staram się traktować każdy wyjazd sanatoryjny. Czas, który płynie powoli, w rytmie langsam, slowly, lentamente można poświęcić sobie bez reszty, co robię z wielką lubością. Piję niespiesznie kawusie w fantastycznych miejscach, będących ogródkami znanych i lubianych kawiarni, delektując się ciepłem słońca, widokiem architektury krynickiej, czy majowej przyrody, słuchając jej koncertów w ptasim wykonaniu, którym wtóruje szemrząca Kryniczanka. Czasami przymykam powieki i dotykam życia w jego najpiękniejszej postaci, tuląc się do powierza, którym oddychali i wielcy poeci, i wielcy malarze, i wielcy aktorzy czy śpiewacy. Czsami zawieszam się bezkarnie, patrząc:  a to na kolorowy kwiat, a to na drzewo z koroną liści jasnozielonej barwy, a to na przechodniów, którzy drepczą krok za krokiem, rozglądając się wokół, jakby chcieli zapamiętać każdy szczegół chwili. Czasami moją uwagę zwróci biegnący pies, poszczekujący wesoło, a czasami czarny kocur, wygrzewający się na słońcu. Dość powiedzieć, że te obserwacje zawsze są przyczynkiem do refleksji i konstatacji o życiu, jego urokach i smaczkach.




Chodzę na długie spacery, przewietrzając głowę i zbierając myśli bez myśli, po to, aby doznać błogostanu i lekkości bytu, zwiedzam cacka architektoniczne Krynicy, zachłystując się starymi drewnianymi willami, z których najpiękniejsza, moim zdaniem, jest Witoldówka, skrupulatnie korzystam z zabiegów, które traktuję bardzo serio. Ten brak pośpiechu, ten spokój, ta cisza, to balsam na moje skołatane nerwy i emocje. Jestem ogromnie wdzięczna za dobrodziejstwa sanatoryjne, ale też za to, że umiem z nich korzystać.


Pomnik Jana Kiepury
Z Bogusławem Kaczyńskim

Na pierwszym planie Witoldówka

Multimedialna fontanna 

Komentarze

  1. Tylko się spakować i w drogę, do Krynicy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ogóle Sądecczyzna jest piękną krainą, a sama Krynica to rzeczywiście perełka👍👍👍Pozdraeiam serdecznie💚🍀💚

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty