Wyspy Szczęśliwe... Rzecz o Wyspach Kanaryjskich... Część II

                                                                                                            10 kwietnia 2021, sobota, wieczór

     Chciałam napisać i opublikować ten wpis dzisiaj, co zresztą obiecałam moim wiernym czytelnikom, którzy czekają na II część opowieści o Wyspach Szczęśliwych. Jednak to był dzień szczególny, który zakończyłam oto takim bilansem: chorobowo - operacyjne kłopoty w najbliższej rodzinie, rozdzierające mi serce, 750 przypadków śmiertelnych na Covid 19, śmierć księcia Filipa - 99-letniego męża królowej Elżbiety II, pogrzeb króla polskiej piosenki - Krzysztofa Krawczyka, 11 rocznica katastrofy smoleńskiej, koniec czasu świątecznego z Mężusiem. Łza kręciła się w oku, a pod powieką ból, żal, smutek i poczucie ogromnej samotności. Za Krzysztofem Klenczonem: "zamknęłam dzień za sobą, jak drzwi obcego domu", aby odejść w krainę wspomnień tyle niepowtarzalnych, co emocjonujących i uchronić się przed bolesną rzeczywistością, która właśnie dzisiaj po raz kolejny mnie dopadła w swej najgorszej postaci. Szukam więc antidotum na świdrujące refleksje o narodzinach, śmierci i tym, co jest pomiędzy, czyli życiu. Myślę, że wspomnienia o Wyspach Kanaryjskich to dobry sposób. Tam czuliśmy się naprawdę  beztroscy i szczęśliwi.

    Teneryfa oprócz letniej wiosny, egzotycznej roślinności, pięknych plaż nad Atlantykiem, obłędnych knajpek i wszechobecnej lejącej się sangrii z cytrusami i lodem (napój bogów - ambrozja) ma do zaoferowania wiele atrakcji, które warto zobaczyć. Na pewno do nich należy słynny wulkan Teide, czyli Pico del Teide - 3718 m n.p.m. Jest to najwyższy szczyt na całym archipelagu Kanarów. Od północnej strony zawsze ośnieżony, tworząc z powulkanicznym otoczeniem obraz nieziemski, a raczej  księżycowy. Atrakcją jest wjazd kolejką gondolową na wysokość 3555 m n.p.m. Na sam szczyt jeszcze trzeba iść 30 min., ale niestety potrzebne jest zezwolenie. Sama jazda kolejką daje doznanie unoszenia się w kołyszącym rytmie nad geologicznym skarbem, gdzie wulkany, kratery i rzeki lawy tworzą imponującą i unikalną w skali światowej paletę kształtów i barw. Obrazy pozostają na rolce pamięci na zawsze. To najwyższe miejsce, do którego udało mi się dotrzeć. Drugi najwyższy szczyt zdobyty przeze mnie, ale tym razem na pieszo, to polski Kasprowy Wierch - 1987 m n.p.m. Zdobyłam też Giewont i inne niższe szczyty w Tatrach i Karkonoszach, żeby nie było... Ale tak wysoko byłam raz w życiu, właśnie pod szczytem Teide. Kiedy wysiedliśmy z kolejki, brakowało mi tlenu, trochę nie miałam czym oddychać, lekkie zawroty głowy dawały się we znaki, więc robiłam dobrą minę do złej gry, ale wiedziałam, że warto, chociażby dla obłędnych widoków i własnej satysfakcji podróżnika... 

Ośnieżony wulkan Teide - 3718 m n.p.m.


Fantastyczne przeżycia i doznania na wysokości 3555 m n.p.m.

    Niesamowite wrażenie zrobił na mnie Loro Park w portowym mieście Puero de la Cruz. Nigdy wcześniej nie byłam w takim miejscu. Przekroczyło ono wtedy absolutnie  granice mojej wyobraźni. To park zoologiczno-botaniczny położony na 135 000 m2. Na terenie ogromnego kompleksu w bajecznie egzotycznej roślinności, zbliżonej do dżungli. mieszkają kolorowe papugi w liczbie - 300, dzięki którym park zyskał międzynarodową sławę. Inną atrakcją są pokazy orek, delfinów, lwów morskich czy fok. To było niesamowite przeżycie, gdyż nie miałam pojęcia, że te ssaki morskie są tak emocjonalne i uczuciowe, rywalizując o względy trenerów, świetnie bawiąc się wraz z publicznością. To urodzeni aktorzy, uwielbiający entuzjazm publiczności. Tak to odebrałam. Byłam pełna podziwu, szczególnie uwiodły mnie orki z szerokim uśmiechem do publiczności, ochlapując ją wodą, miały świetną zabawę. Przyjazne delfiny, fantastyczne lwy morskie... Nie miałam wrażenia przez jedną chwilę, że cierpią, to zupełnie coś innego niż zwierzęta w cyrku, których tresura mi bardzo przeszkadzała. Tango, które wykonała lwica morska z trenerem, uznałam za hit tych pokazów.  W parku jest mnóstwo zwierząt (m.in. białe lwy i tygrysy,  szympansy, goryle, marmozety, jaguary, aligatory czy wielkie żółwie słoniowe, jest też pingwinarium. Zwierzęta mają ogromne wybiegi, zbliżone do naturalnego środowiska, w którym żyją. Cały ogród jest tak zadbany, że wygląda jak z folderu. Świetnie się tam bawiliśmy, szczególnie mój Mężuś, który uwielbia dzikie zwierzęta, uwielbia ogrody zoologiczne i właśnie takie miejsca jak Loro Park.

 

Spełnienie marzeń Mężusia
 

Papugi to wizytówka Loro Parku

Pokazy ssaków morskich

Bawimy się świetnie w Loro Parku

    Fantastyczną wycieczkę odbyliśmy do Icod de los Vinos, czyli Smoczego Miasta o 500-letniej historii. Założone przez hiszpańskich konkwistadorów, za sprawą dobrze zachowanych budowli, wciąż pamięta czasy kolonialne. Skąd nazwa Smocze Miasto? A to za sprawą największej atrakcji tej miejscowości -smoczego drzewa, które jest nie tylko symbolem Teneryfy, ale całego archipelagu Wysp Kanaryjskich. Tysiącletnie drzewo jest absolutnie wyjątkowe: waży ponad sto ton, a średnica jego wynosi 6 metrów. Niezależnie, która liczba robi na Tobie wrażenie, każda z nich jest dobrym powodem do odwiedzenia tego miejsca i obejrzenia na własne oczy tego magicznego drzewa. Warto też odwiedzić Kościół Św. Marka Ewangelisty z XVI wieku z przepięknym ołtarzem.

Smocze drzewo - 1000-letni pomnik przyrody

     Niezwykłą przygodą była wyprawa na "okrągłą wyspę" La Gomera, na którą przeprawialiśmy się promem wraz z Jeepami, będącymi środkiem lokomocji na wyspie. La Gomera inna od Teneryfy, zarówno pod względem ukształtowania terenu, jak i endemicznej roślinności, dała się poznać jako okrągła, górzysta, tarasowa i zielona wyspa, gdzie podstawowym zajęciem rdzennej ludności jest rolnictwo i rybołówstwo. Nie ma tu tak rozwiniętej turystyki, jak na innych wyspach archipelagu Kanary. Dlatego to miejsce uzyskało miano dzikiej wyspy, którą zamieszkuje dwadzieścia kilka tysięcy mieszkańców, posługujących się gwizdanym językiem - Silbo.  Można tam spotkać ludzi najczęściej w wieku dojrzałym i podeszłym, młodzi uciekają na inne wyspy, gdzie mają szansę na naukę i pracę.  Tu przyjeżdżają nieliczni turyści, chcąc spędzić czas z dala od zgiełku i hałasu hotelowych osiedli na przykład na Teneryfie czy Gran Canarii. Nasi kierowcy Jeepów szarżowali po górskich, wąskich i krętych drogach, więc okrzykom, westchnieniom bojaźni i strachu nie było końca... Hahaaaaa.... Ja się czułam jak na dużej karuzeli w wesołym miasteczku - świat wirował...

 La Gomera - zielona wyspa
 
     Skały wyrastające z morza, strome serpentyny, piękne barwne doliny, pokryte wawrzynem wzgórza, nad którymi spowity we mgle unosi się najwyższy szczyt wyspy - Garajonay - 1487 m n.p.m., tarasy uprawne, mieniące się paletą barw, szczególnie wachlarzem odcieni zielonych i brązowych, stwarzają niepowtarzalne egzotyczne i magiczne widoki. Bez wahania mogłyby być one inspiracją dla malarzy, fotografów czy filmowców, zarówno do filmów kostiumowych, jak i współczesnych. Napawałam się pięknem tej wyspy, wyostrzając zmysły i ciesząc się każdą chwilą tam spędzoną. Odwiedziliśmy plantację bananowców, winnice oraz las drzew laurowych w Parku Narodowym La Gomera. 
 
Niepowtarzalne widoki
 
Zniewalające widoki, zniewalająca roślinność

     Dla mnie jednak największą atrakcją było urocze miasteczko San Sebastian - stolica wyspy, które pamięta czasy Krzysztofa Kolumba. W San Sebastian czas się zupełnie zatrzymał. Właśnie tu wielki podróżnik zrobił ostatni przystanek  przed słynną wyprawą do Nowego Świata, zaopatrując się w żywność i wodę. Ze wzruszeniem obejrzałam dom, w którym mieszkał Kolumb, i kościół, w którym modlił się przed swoją wielką wyprawą w 1492 roku. Krzysztof Kolumb to jedna z moich ulubionych postaci historycznych, dla której jestem pełna atencji i podziwu. Ten odkrywca zawsze był i jest wielką inspiracją wszystkich moich aktywności poznawczych. Dodaje mi otuchy, gdy jakieś elementy podróży są ponad moje siły, kiedy mam zamiar się poddać. Przypominam sobie wtedy wielkich himalaistów albo właśnie wielkich podróżników, z takim przesłaniem, że pasja wymaga poświęceń, a potem tylko spełnienie, spełnienie, spełnienie i satysfakcja, którą nie da się z niczym innym porównać.
 

XV-wieczny kościół katolicki - miejsce modlitw Kolumba

Jestem wzruszona i zachwycona, stoję tam, gdzie stawał Kolumb...


Dom Krzysztofa Kolumba

       
Starówka w San Sebastian

   Tak dobiegły końca moje wspomnienia o podróżach do Królestwa Hiszpanii. Ale nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa - jeszcze Costa de Sol i Gibraltar mi się marzy, a jak wiadomo marzenia się spełniają👍👌👍







 



    

Komentarze

  1. Super wspomnienia,bardzo barwne ,zachęcające mnie do odwiedzenia tych miejsc..
    .Świetnie to robisz, wole Twoje opisy niz... przewodniki...Pewnie dlatego ,ze też jestem emocjonalna.Brawo!!!UJ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie za tyle ciepłych i dobrych słów💚🍀💚To zawsze wielka radość i wielka motywacja💚🍀💚Pozdrawiam serdecznie💚🍀💚

      Usuń
  2. A może ktoś z czytelników podzieli się własnymi refleksjami?👍👌😁

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty