Święta Wielkiej Nocy w czasie zarazy i w czasie wojny….
Wchodząc w sześćdziesiątkę, myślałam, że wszystko już przeżyłam, że nic mnie nie zaskoczy, że nic mnie nie zadziwi, że dokonam swego żywota w świecie, który znam, który odkryłam, którego się nauczyłam. Aż tu nagle, zupełnie znienacka pojawił się koronawirus i wszystko się zmieniło, można by powiedzieć, że wszystko stanęło na głowie. Kolejne informacje i obostrzenia, dotyczące naszego życia społecznego i ekonomicznego spowodowały, że codzienność stała się smutna, przykra, pełna bojaźni i strachu o zdrowie, o życie swoje i Bliskich. Nie najlepiej na psychikę wpływa wymarłe miasto, puste ulice, izolacja, która daje o sobie znać naszemu systemowi nerwowemu. Wszystko to uczyniło Wielki Tydzień mało świąteczny niestety! Do tego też przyczyniła się perspektywa Świąt bez fizycznego sacrum w liturgii i w świętej eucharystii, bez tradycyjnego święcenia pokarmów, bez odwiedzin na grobach, takich bez...bez...bez jeszcze wiele, ale chyba najbardziej smutne i przykre to Święta bez Najbliższych. Już dużo wcześniej do mnie dotarło, że ten piękny czas spędzę samotnie, wprawdzie w moim magicznym domku, ale jednak samotnie. Oswajałam się z tym dość długo i dość mocno, pracowałam nad nastrojem, szukając pozytywów, gdyż u mnie szklanka musi być do połowy pełna.
W Wielkim Tygodniu powiedziałabym, że najważniejszy dzień dla mnie to Wielki Piątek, kiedy to Jezus kona na krzyżu. W swych rozważaniach filozoficznych myślę, że to bardzo budujące dla nas ludzi, że 2000 tysiące lat temu znalazł się człowiek, który przeszedł Golgotę i oddał życie za ludzkość, stając się religijnym odkupicielem naszego chrześcijańskiego świata. Kiedy byłam w Izraelu, w Jerozolimie, przebyłam, w lejącym się z nieba żarze Drogę Krzyżową Jezusa, która wiedzie pod górę przez suk arabski, pełen różnobarwnych towarów, arabskich kupców, Żydów - mieszkańców Jerozolimy, cudzoziemców, tłumu, który zaprzątnięty swoimi sprawami, nie zważał na tragedię Jezusa, dziejącą się na ich oczach. Tak, jak 2000 lat później nikt nie zwracał uwagi na pielgrzymów przemierzających Golgotę, aby doświadczyć duchowych, metafizycznych przeżyć, związanych z ukrzyżowaniem i zmartwychwstaniem Jezusa Chrystusa. Szłam wąziutkimi uliczkami, ocierając się o innych, po wyślizganych kamieniach, w upale, przez który pot zalewał czoło i przy każdej kolejnej stacji odczuwałam fizyczny i psychiczny ból, który był potęgowany cierpieniem, męką i śmiercią Jezusa. Czułam ogromny smutek, niewymowny żal i z niczym nieporównywalną samotność, która była również Jego udziałem. Stanęłam o obliczu uniwersalnej prawdy: każdy człowiek rodzi się sam, sam umiera, sam cierpi, doświadcza bólu i fizycznego, i psychicznego, a na koniec sam niesie swój krzyż, który jest symbolem naszego życia. To było jedno z tych doświadczeń i przeżyć wręcz mistycznych, które człowieka ustawiają na właściwe tory życiowe, umożliwiając zbudowanie i trzymanie się takiej hierarchii wartości, która pozwala być po prostu przyzwoitym człowiekiem.
W Wielkim Tygodniu powiedziałabym, że najważniejszy dzień dla mnie to Wielki Piątek, kiedy to Jezus kona na krzyżu. W swych rozważaniach filozoficznych myślę, że to bardzo budujące dla nas ludzi, że 2000 tysiące lat temu znalazł się człowiek, który przeszedł Golgotę i oddał życie za ludzkość, stając się religijnym odkupicielem naszego chrześcijańskiego świata. Kiedy byłam w Izraelu, w Jerozolimie, przebyłam, w lejącym się z nieba żarze Drogę Krzyżową Jezusa, która wiedzie pod górę przez suk arabski, pełen różnobarwnych towarów, arabskich kupców, Żydów - mieszkańców Jerozolimy, cudzoziemców, tłumu, który zaprzątnięty swoimi sprawami, nie zważał na tragedię Jezusa, dziejącą się na ich oczach. Tak, jak 2000 lat później nikt nie zwracał uwagi na pielgrzymów przemierzających Golgotę, aby doświadczyć duchowych, metafizycznych przeżyć, związanych z ukrzyżowaniem i zmartwychwstaniem Jezusa Chrystusa. Szłam wąziutkimi uliczkami, ocierając się o innych, po wyślizganych kamieniach, w upale, przez który pot zalewał czoło i przy każdej kolejnej stacji odczuwałam fizyczny i psychiczny ból, który był potęgowany cierpieniem, męką i śmiercią Jezusa. Czułam ogromny smutek, niewymowny żal i z niczym nieporównywalną samotność, która była również Jego udziałem. Stanęłam o obliczu uniwersalnej prawdy: każdy człowiek rodzi się sam, sam umiera, sam cierpi, doświadcza bólu i fizycznego, i psychicznego, a na koniec sam niesie swój krzyż, który jest symbolem naszego życia. To było jedno z tych doświadczeń i przeżyć wręcz mistycznych, które człowieka ustawiają na właściwe tory życiowe, umożliwiając zbudowanie i trzymanie się takiej hierarchii wartości, która pozwala być po prostu przyzwoitym człowiekiem.
![]() |
Droga Krzyżowa - Jerozolima 2008 |
I nagle myśl, no nie, nie poddam się, zrobię Święta dla siebie samej, przecież jestem tego warta, żeby przeżyć ten świąteczny czas najpiękniej, jak można, zarówno pod względem fizycznym, jak i duchowym. Przecież to tylko ode mnie zależy czy zdobędę się na sacrum, w którym znajdę ukojenie, spokój, harmonię myśli i serca, to tylko ode mnie zależy, czy rzeczywiście w domu, w pojedynkę stworzę świąteczną atmosferę i metafizyczny klimat. Dlatego radośnie, wiosennie udekorowałam dom, ustroiłam na bogato stół, zrobiłam dobre jedzonko i zamierzałam świętować, czekając na Zmartwychwstanie Pańskie w Wielką Niedzielę, z wiarą i nadzieją na nowe życie, na nowe rozdanie, na lepsze jutro.......
W sukurs przychodzi moja Sąsiadeczka zza ściany, która zaprosiła mnie na obiad w pierwszy dzień Świąt. Przyznam, że byłam trochę wzruszona, trochę rozrzewniona, trochę zażenowana, ale oczywiście zaproszenie przyjęłam, z czego cieszyli się bardzo moi Najbliżsi, porozrzucani na mapie, nie tylko Polski. To był cudowny czas, spędzony bardzo rodzinnie i wesoło, przy suto zastawionym stole, na którym królowały świąteczne potrawy: żur na własnym zakwasie, ugotowany przez Sąsiada, który również upiekł znakomity chleb i zrobił staropolski, wyśmienity bigos, córka - jedenastoletnia dziewczynka - wykonała przepyszne tiramisu, mama Sąsiadki zrobiła sernik wiedeński, a ja zaniosłam torcik porzeczkowy i prosecco, jako dodatek do kawusi. Było jeszcze wiele smakołyków i łakoci, ale hit tego popołudnia to wódeczka gruszkówka na spirytusie też własnej roboty. Gospodarze dołożyli wszelkich starań, abyśmy czuli świąteczną atmosferę i przyjazny, ciepły klimat. Siedząc w gościach i delektując się chwilą, pomyślałam: warto być przyzwoitym człowiekiem, warto budować relacje interpersonalne, warto mieć szczerą atencję dla innych, ale przede wszystkim warto odejść od ludzi toksycznych, zakompleksionych, sfrustrowanych zazdrością i zawiścią, nie znoszących sukcesów innych, to były bardzo bolesne doświadczenia, ale kiedy uporządkowałam świat ludzi wokół siebie, czuję się lekka, jak piórko i łatwiej mi dużo pracować nad pozytywnymi myślami i emocjami, jak również czerpać i dawać dobrą energię, aby zachować równowagę ducha.
Święta inne od wszystkich mogą być jednak piękne, uduchowione przez sacrum religii i sztuki, mogą dać nam dużo transcendentalnych, zmysłowych i emocjonalnych chwil, w których poczujemy się spełnieni i szczęśliwi.
P.S. 2 kwietnia 2021’ - Wielki Piątek, Droga Krzyżowa w Watykanie znowu bez wiernych, znowu dojmujący obraz samotnego Papieża Franciszka na pustym Placu Św. Piotra🥲😢😢Wzruszająca Droga Krzyżowa pełna refleksji o samotności każdego człowieka i całej ludzkości wobec pandemii🥲🥲🥲 Ale w tym roku Święta Wielkiej Nocy będę spędzała wśród Najbliższych, którzy dotarli na wspólne świętowanie❤️💚❤️
P.S. 16 kwietnia 2022’ - Wieki Piątek, Droga Krzyżowa w Watykanie wprawdzie wśród wiernych, ale w cieniu wojny na Ukrainie😭😭😭Ukraina Chrystusem narodów walczy i kona w Charkowie, Kijowie, Mariupolu i Buczy😭😭😭na krzyżu wojny za nas, za Europę, za świat😭😭😭Papież Franciszek zawodzi - zrównuje Rosję i Ukrainę jako przeciwników, stara się być symetrystą, stara się nie narazić Rosji i mafii rosyjskiej😭😭😭Chrystus zawsze stawał po stronie słabszych, cierpiących, traktowanych niesprawiedliwie, natomiast Kościół Katolicki, Cerkiew Moskiewska zresztą też, niestety nie😭😭😭 To dobry przyczynek do rozważań o samotności w wymiarze boskim i w wymiarze ludzkim😇😇😇
P.S. 6 kwietnia 2023’ - Wielki Piątek, Droga Krzyżowa w Watykanie wśród wiernych, ale nadal w cieniu strasznej wojny na Ukrainie, której końca nie widać😭😭😭Rosyjska agresja ma znamiona ludobójstwa😭😭😭Papież Franciszek trzyma kurs prorosyjski, co pokazuje w wielu wypowiedziach o wojnie😭😭😭To wielkie rozczarowanie polityką Watykanu😭😭😭Cieniem na Kościele Katolickim kładzie się również sprawa pedofilii, a przede wszystkim ukrywania okrutnych zbrodni na dzieciach przez hierarchów kościelnych, w tym przez polskiego Papieża Jana Pawła II😭😭😭Myślę, że nie za taki świat i taki Kościół Jezus umierał na krzyżu😭😭😭Kiedy myślę o ofiarach pedofilii, mam poczucie ogromnej winy wobec tych bezbronnych, samotnych w tej tragedii dzieciach😭😭😭Dorośli zawiedli i duchowni, i świeccy😭😭😭Samotność w doznawaniu tak straszliwej krzywdy jest niewymownie, a szczególnie dzieci, które przede wszystkim powinny zaznawać miłości❤️❤️❤️
Dziękuję Ci Joasiu za ten tekst. Wzruszyłam się.
OdpowiedzUsuńA ja dziękuję Zosiu za taką recenzję, bo chyba nie ma nic piękniejszego niż czytelnicy, którzy emocjonalnie odbierają moje słowa❤️🌺❤️🌺
Usuń