Bangkok - azjatycka metropolia - część III

Część III
     Jedziemy na lunch. Kolejne wyśmienite jedzenie. Smaki i zapachy kuchni tajskiej zasługują na oddzielne potraktowanie, co zrobię w osobnym wpisie. Każdy posiłek, nie tylko hotelowy, był wybornym przeżyciem, poruszającym kubki smakowe do tego stopnia, że powiedzieć "niebo w gębie", to po prostu nic nie powiedzieć!!! Jemy, nawadniamy się, odpoczywamy, aby po lunchu ruszyć na dalsze zwiedzanie magicznego miasta. Na pewno atrakcją turystyczną jest rejs statkiem po rzece Menam, najdłuższej rzece w Tajlandii, nad którą leży Bangkok. Bardzo ciekawa wycieczka, gdyż po obu stronach rzeki mogłam zaobserwować przyrodę,  architekturę, życie ludzi i zwierząt, tych nieudomowionych też. Niestety nie zdążyłam zrobić zdjęcia wygrzewającemu się leniwie w słońcu waranowi. I oczywiście woda, która powoduje, że nie jest tak gorąco, raczej moją twarz muska lekki wiatr, a mokra bryza chłodzi moje ciało. Mam godzinkę przyjemności. Jest miło dla zmysłów i emocji. Fotografuję tylko ładne pejzaże, te brzydkie wszyscy znają, niestety.....


     Tajowie nad wyraz kochają kwiaty, dlatego kolejną atrakcją Bangkoku jest kwiatowy targ Pak Khlong Talet w Chinatown. Jest on czynny całą dobę. Najwięcej ludzi przychodzi tu wieczorami i nocą, kiedy po prostu robi się chłodniej i przyjemniej. Stoiska ciągną się kilometrami, tworząc kwiatowy raj, który drażni zmysły, oszałamia intensywnymi wonnymi zapachami, kokietuje i uwodzi wachlarzem kształtów i barw, od głębokiego fioletu, przez jaskrawe żółcie czy niewinne złamane biele, do nasyconych pomarańczy. Można tu spotkać kwiaty w wymyślnych kompozycjach, nawiązujących figuralnością do azjatyckiej kultury,  poprzez naszyjniki i bransoletki  z nagietków do rozkwitniętych gałązek dendrobiów. Królują storczyki, czyli orchidee, symbol Tajlandii. Naręcza orchidei - wszystkie kształty, kolory, często rozsypane chaotycznie lub układane w bukiety, konfiguracje, które ujmują poetyckimi wizualizacjami. Niezwykła jest atmosfera tego wyjątkowego miejsca - czas płynie powoli, układający kwiaty niespiesznie i misternie tworzą swoje kwiatowe arcydzieła, nie bacząc ani na kupujących ani  na turystów, żyją swoim życiem, które tonie w kwiatach.


     Jedziemy do hotelu, gdyż musimy się odświeżyć, przebrać, doprowadzić do tzw. kultury. Późnym popołudniem  do niesamowitego miejsca.... Siam Niramit. Tam autentyczna wioska tajska, bogata kolacja, w  formie bufetu, będąca przeglądem klasycznych tajskich dań oraz widowisko artystyczne w  eleganckim teatrze z ogromną sceną. Wioska tajska robi na mnie obłędne wrażenie, jest tak zaaranżowana, że z łatwością porusza wyobraźnię, która wizualizuje niezwykle urokliwy świat, w którym natura przyrody i azjatycka architektura to połączenie autentyczne, wyrafinowane, a dla mnie wyjątkowo egzotyczne. Spacerujemy, dokładnie przyglądając się szczegółom domostw tajskich, ogrodom, stawom zarośniętym roślinnością podzwrotnikową, gdzie pływają łódki, z których rybacy łowią ryby - jedno z podstawowych pożywień Tajów, kanałki, mostki, mosteczki, kładki, kładeczki, domy na wodzie, warsztaty rzemieślnicze, tworzą malownicze miejsce z klimatycznym nastrojem, który jest wzmocniony poprzez muzykę, której dźwięki roznoszą się, delikatnie przecinając ciszę i ciesząc ucho swoim rzewnym sznytem.


     I w końcu to, na co czekałam cały dzień - widowisko artystyczne muzyczno - taneczne, przedstawiające nieznany świat azjatyckich mitów i legend, obrazujących historię i kulturę legendarnego Syjamu oraz życie codzienne i tradycje jego mieszkańców. Sam teatr i jego ogromna scena robi wrażenie, choć w swoim życiu  w niejednym teatrze byłam i niejedną scenę widziałam. Kiedy podniosła się kurtyna, po prostu oniemiałam..... Sama scenografia, wraz z efektami specjalnymi, którą w ciągu trwania widowiska zmieniano kilkakrotnie, przyprawiła mnie o zawrót głowy,  a to wioska, a to miasteczko, a to dżungla, a to góry, a to pole ryżowe, ale hitem był padający deszcze i rzeka na scenie z płynącą łodzią i kąpiącymi się ludźmi, obraz tyle imponujący, co zaskakujący do tego stopnia, że znalazłam się w innym wymiarze, w świecie iluzorycznym, który nie istnieje, a jednak jest, choć to zupełny odlot....  Muzyka, taniec połączony z niesamowitymi kostiumami i rekwizytami, jednym z nich był słoń, który przechadzał się po scenie!!! Szok!!! Właśnie kostiumy  - nie do opisania, nie do opowiedzenia, nie do zapamiętania..... Wszystko zrobione z ogromnym rozmachem, na scenie często trzydziestu tancerzy, czasami więcej..... Oszałamiający spektakl przeniósł mnie w inny zaczarowany, baśniowy świat. I to są te smaczki podróży, które potwierdzają powiedzenie: kto czyta żyje podwójnie, kto podróżuje żyje potrójnie.... Tego wieczoru miałam wrażenie, że żyję kilkoma życiami naraz. Wyszłam z teatru zupełnie pogubiona, w głowie kołatało pytanie: gdzie ja jestem, co jest jawą, a co sennym marzeniem, co prawdą, a co zaczarowanym światem magii....


Komentarze

  1. Jak zawsze poruszasz me serce i tysiące innych serc, super blog mam nadzieję że będzie to blog roku 2020 jest pisany że smakiem i pięknymi słowami dziękuję że Ciebie pani Jasiu poznałem!!!! Dużo zdrowia twój STUDENT Maciej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, Maciusiu, dziękuję najpiękniej, jak umiem😍😍😍 Dla mnie to uskrzydlające, że mogę czytać od Ciebie taki wpis😍😍😍 Ja też się cieszę, że nasze drogi życiowe się skrzyżowały. Jesteś jedną z tych osób, która przywróciła mi wiarę w młodych ludzi😍😍😍Bardzo mi imponujesz😍😍😍

      Usuń
  2. Pani Joasiu ...dzięki tak baranem opisowi mogłam poczuć chociaż przez chwilę co Pani widziała. Pięknie opisane, przybliżyła nam Pani uroki tego miejsca. Dziękuję 😍.Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo dziękuję😍😍😍 Niezwykle mnie cieszy, czytelnicy tak pięknie recenzują te moje teksty😍😍😍 To dla mnie niezmiernie ważne😍😍😍

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty